TS4ever


Piwem i mieczem cz. 2


Pierwszego dnia przysz│o dziewiΩtna╢cie list≤w, w tym siedem propozycji by szukaµ smoka i dwana╢cie, by p≤j╢µ do karczmy...
Kopalny nie waha│ siΩ zbyt d│ugo w podjΩciu decyzji o historycznym bez ma│a znaczeniu. Jego nogi zdecydowa│y za niego same i skierowa│y go do tawerny "Pod ªpi▒cym Trollem". WnΩtrze gospody by│o zadymione i wype│nione gwarnym t│umem ludzi wszelakiego pokroju. Nasz bohater schyli│ g│owΩ w niskich drzwiach wej╢ciowych i ruszy│ do szynkwasu. Z t│umu obserwowa│y go oczy ukryte pod szerokim rondem kapelusza. Jedno i drugie by│o osobist▒ w│asno╢ci▒ naczelnika cechu z│odziejskiego w Lidzbarku. Kopalny ciΩ┐ko opad│ na │awΩ, przy kolebi▒cym siΩ stole, dzier┐▒c w gar╢ciach dwa potΩ┐ne kufliska piwa. Obok na tej samej │awie zasiad│ olbrzymi osi│ek o mocy tura, a na przeciwko drobny pryszczaty facet, wygl▒daj▒cy na zb≤ja.
- No mo╢ci rycerzyku, jeste╢ tu nowy i zapewne nie wiesz kto tu rz▒dzi - rzek│ pryszczaty jegomo╢µ o zadartym nosie.
- Jestem nietutejszy, ale o ile mi wiadomo to rz▒dy tu trzyma ja╢niΩ pan kasztelan Trzask pierwszy i ostatni - Kopalny zrobi│ przerwΩ w s▒czeniu piwa.
- Ej┐e, od razu widaµ ┐e╢ to od niedawna. Prawdziwe rz▒dy w tym mie╢cie trzyma kr≤l z│odziei i naczelnik cechu
z│odziejskiego, mistrz Borekiusz Przebieg│y. Wiesz li co to z│odziej rycerzu?
- Eeee, tak to taki │obuz co starym babciom bieliznΩ kradnie ze strychu - odpowiedzia│ roztropnie Kopalny. Pryszczaty poczerwienia│ ze z│o╢ci i z zakamark≤w p│aszcza wydoby│ d│ugi n≤┐ o szerokim ostrzu.
- UrwΩ ci │eb i nasikam do szyi rycerzyku! - wysycza│ przez zaci╢niΩte zΩby, a nastΩpnie starym sarace±skim sekretnym pchniΩciem w serce zaatakowa│ Kopalnego. Ten nie trac▒c zimnej krwi, grzmotn▒│ z│odzieja tradycyjnym starym i sekretnym uderzeniem bar≤w piwnych kantem kufla w nasadΩ nosa. Pryszczaty jΩkn▒│ cicho i nieprzytomny polecia│ pod najbli┐szy st≤│.
W tawernie zaczΩ│a siΩ zabawa.
- Bij▒ naszych! - wykrzykn▒│ jaki╢ dziesiΩtnik wskakuj▒c na st≤│ i wywijaj▒c zydlem nad g│ow▒. W odpowiedzi z g│Ωbi sali nadlecia│ kufel bojowy, kt≤ry skutecznie zgasi│ jego zapa│ na kilka najbli┐szych godzin. Reszta go╢ci z│apawszy co porΩczniejsze narzΩdzia do b≤jki, rzuci│a siΩ do walki. Borekiusz przezornie wycofa│ siΩ poza tawernΩ. ZaczΩ│a siΩ zaciek│a bitwa. Ponad t│umem unosi│y siΩ okrzyki wojenne i przelatywa│y kufle, puste butelki i wybite zΩby,  a pod nogami walcz▒cych przemyka│ siΩ na czworakach Kopalny. Kiedy dotar│ do drzwi, wyskoczy│ na zewn▒trz i pogna│ jak oparzony w stronΩ bramy wjazdowej do Lidzbarku. Ju┐ spokojnym krokiem opu╢ci│ miasto i ruszy│ traktem na wsch≤d. Pogoda by│a wprost wymarzona na piesz▒ wΩdr≤wkΩ. S│oneczko grza│o cudownie, a wiaterek ch│odzi│ oblicze. Id▒c traktem na Jele± Kopalny pogwizdywa│ sobie pod nosem i trzyma│ rΩce w kieszeniach. Zapewne droga do sio│a oby│aby siΩ bez niespodzianek, gdyby uwa┐aj▒c na drogΩ nie zboczy│ z niej, nie wszed│ na teren kt≤ry ka┐dy inny cz│owiek maj▒cy choµ trochΩ oleju w g│owie omin▒│by du┐ym │ukiem, a┐ w ko±cu... nagle straci│ grunt pod nogami , polecia│ g│ow▒ w d≤│, po czym upad│ na co╢ miΩkkiego, ciep│ego, faluj▒cego r≤wnym rytmem. Z g≤ry pada│ snop dziennego ╢wiat│a o╢wietlaj▒cy pod│o┐Ω pieczary zasypane przer≤┐nymi odpadkami. W╢r≤d potrzaskanych gnat≤w wala│y siΩ po│amane miecze, porozbijane zbroje i tarcze, oraz wiele innych ╢mieci. Gdy Kopalny zaczyna│ dochodziµ do siebie po przebytym szoku, co╢ na co by│ upad│ zaczΩ│o siadaµ i Kopalny sturla│ siΩ na za╢miecone pod│o┐e.
- Co jest? Kto tu siΩ mniota? Aaaa, tu ciΩ mam!
Ruchome pod│o┐e okaza│o siΩ byµ potworem o obrzydliwym wyrazie pyska i zielonobrunatnej, pooranej g│Ωbokimi bruzdami sk≤rze.
- Co bhatku? Wpades hycezyku. Skhab≤w sie zaciewa, co? Zahaz stoczemy sthaszne bithe o skhaby hycezyku.
Kopalny rozdziawi│ szeroko usta i patrzy│ na trolla w niemym podziwie.
- Juz tu eden tahi bul, alem mu cehep joy'em hozcepi│. Jeheli ces sobroµ skhaby mus tobi phac se zemno na pa│y -
poinformowa│ troll z gro╝n▒ min▒ i podni≤s│ z ziemi swoj▒ maczugΩ nabijan▒ krzemieniami.
- Hej, zaraz, zaraz! - Kopalny opanowa│ siΩ na tyle aby m≤c cokolwik wykrztusiµ.
- Zahaz to taka oghomna baktehia - odpowiedzia│ roztropnie troll.
- Mam gdzie╢ te twoje skarby i pranie siΩ na pa│y!
- Co ty? Ne bedemy sa phali? Necesz skhab≤w? O psia khew. To co ja ma z tobo zhobiµ?
- Mam nietuzinkowy pomys│. Napijmy siΩ piwa - zaproponowa│ Kopalny.
- Hmmm...
- Pomy╢l tylko, po co mi twoje skarby skoro mam zg│adziµ smoka i za to kasztelan ma mi daµ swoj▒ c≤rkΩ za ┐onΩ.
- Smoka powadah. To cu╢ inhego.
Okaza│o siΩ, ┐e troll ma u siebie spory zapas trunku o z│ocistym kolorze i czas do rana naszej dw≤jce min▒│ mi│o przy pijackich piosenkach. Gdy nad ╢wiatem wzesz│o s│o±ce troll z Kopalnym byli ju┐ w dobrej komitywie.
- Wies, jo sezwom Bed, a to je m≤j joy - troll wskaza│ na swoj▒ ogromniast▒ maczugΩ - a te skhaby to taken bajeh co by miaµ phace.
- To po co ty tu siedzisz? Przecie┐ nie ma czego tu pilnowaµ.
- Wies to taka thadycja. No, m≤j phadziad sedzal, dziad sedzal, otet sedzal, to i ja sedzal.
- Wiesz co Bed, rzuµ to zajΩcie bo ludzie zaczΩli siΩ ciebie baµ. Jak nie masz co robiµ, to mo┐esz kosiµ trawniczki. »eby╢ wiedzia│ jakie to rozwijaj▒ce zajΩcie. Albo chod╝ ze mn▒, mnie bΩdzie ra╝niej a i ty bΩdziesz mia│ do kogo gΩbΩ otworzyµ.
Po│udnie zasta│o ich na drodze prowadz▒cej na p≤│noc wzd│u┐ brzegu jeziora. Bed ni≤s│ swoj▒ ogromn▒ maczugΩ i olbrzymi▒ bary│kΩ z piΩknie rze╝bionym szpuntem w kszta│cie │ba kaczora, wype│nion▒ piwem. Kopalny ni≤s│ sw≤j miecz i ca│y czas konwersowa│ ze swoim nowym kompanem.
- Wiesz, taki gad co to ludziska go smokiem nazywaj▒ to nie byle kto. Na pewno ogniem umie przysma┐yµ, albo co jeszcze gorszego.
- Et tam. Smahne go w czhehep moim joy'em i thyle go widziali.
Droga ubywa│a im w mi│ej atmosferze i nie zauwa┐yli jak zaczΩ│o siΩ zmierzchaµ. Tu┐ przed zachodem dotarli do miejscowo╢ci Dw≤r w kt≤rej na szczΩ╢cie by│a karczma "Pod ªpi▒cym Rycerzem". Nie trac▒c czasu zameldowali siΩ na nocleg w tym w│a╢nie miejscu.
Kopalny ╢mia│o wkroczy│ w progi gospody i zam≤wi│ piwo dla siebie i Beda, oraz co╢ na z▒b. Przybycie nowych go╢ci do ober┐yda│o temat do rozm≤w.
- Widzieli wy kumie? Rycer a z trollem siΩ kuma.
- Jo rasist▒ nie jestem, ale nie pozwolΩ co by troll, lebo elf w naszej karczmie siedzia│ ni┐e u siΩ.
Rozmowy przybiera│y na temperaturze i coraz czΩ╢ciej kmiecie spogl▒dali na Kopalnego i Beda. Troll zauwa┐y│ wrogie spojrzenia skierowane w ich stronΩ i nachyli│ siΩ do swego kompana.
- Co╢ na nas za bahdzo │ypi▒. Zdasie ┐e bede mus kogo sphaµ moj joy'stick.
- Eeee, zdaje ci siΩ. Tutaj s▒ po prostu takie a nie inne obyczaje - ledwie Kopalny sko±czy│, kiedy do ich │awy podesz│o kilku osi│k≤w.
- No mociem pan. My tu takich to nie chcewa, my lud spokojny i draby so tu u nas niwidziane │adnie. Prosiem po dobroci, id╝ta se dzie inszej bo zlejem okrutnie - przem≤wi│ m│odzian wygl▒daj▒cy na przyw≤dcΩ t│uszczy.
- M≤wi│ ┐e c≤╢ │ypi▒ nie tak - zauwa┐y│ Bed.
Kopalny spojrza│ na Beda i na kmieci.
- Ale┐ panowie co jest? To spokojny okaz trolla, w dodatku melanholijny i lubi ╢piewaµ. Bed za╢piewaj co╢ tym facetom, bo gotowi nas st│uc na kwa╢ne jab│ko.
- Wynocha! - powiedzia│ kto╢ z ci┐by.
Bed podni≤s│ siΩ z │awy na ca│▒ swoj▒ dwumetrow▒ wysoko╢µ.
- Zphywajta. Co to ghostynosty nie znata hamy jedne? Nie wyjdemy nim zjemy za co my placyli shebhem. Zhozumieli?
Miejscowi jakby na to czekali.
- Laµ ich ch│opy. Nie bed▒ psie syny nas tu l┐yci obelgowaµ - zakrzykn▒│ m│odzian i ruszy│ na Beda mocno pochylony. Troll zgarn▒│ go jednym zamachem prawej │apy i wpasowa│ w zamkniΩte drzwi wej╢ciowe. Kolejny przekroc zywszy barierΩ d╝wiΩku opu╢ci│ gospodΩ poprzez okno. Kopalny wykorzysta│ stary fortel, kt≤ry kilkakrotnie ratowa│ go z podobnych opresji i opu╢ci│ gospodΩ na czworakach. Dooko│a przelatywa│y kufle, puste...
Bed nie opu╢ci│ placu boju i postanowi│ nie oddaµ pozycji za ┐adn▒ cenΩ. Jego olbrzymie rΩce zwinΩte w piΩ╢ci spada│y z g│uchymi pacniΩciami na g│owy nacieraj▒cych. Kiedy tylko usta│y odg│osy bitwy, Kopalny zebra│ siΩ na heroizm i zajrza│ do gospody. Na ╢rodku sali sta│ jedyny ca│y st≤│ przy kt≤rym siedzia│ Bed i opr≤┐nia│ kolejn▒ miskΩ z kas▒, a wok≤│ wala│y siΩ porozbijane sprzΩty i niezdatni do czegokolwiek miejscowi kmiecie.
- No hycezu i po awantuze. Mozem tehas skoncyµ posy│ek.
- Ano mo┐emy. Wiesz Bed wszystko piΩknie i │adnie tylko ja nie wiem gdzie szukaµ tego smoka.
- Je to phoblem do hozhyzienia. Znam takeho edneho dhuida, on nam pomohe.
- To ╢wietnie. Chod╝my spaµ, a jutro skoro ╢wit poszukajmy druida.
- OK - powiedzia│ troll i ruszy│ w kierunku wyj╢cia z gospody.
- Dobhanuc.
Kopalny popatrzy│ za Bedem.
- Ej, │≤┐ka s▒ na g≤rze.
- Jo woleh czesthwe powiethe - odpar│ Bed.
- No c≤┐. Ja wolΩ zdecydowanie │≤┐ko i pierzynkΩ - pomy╢la│ (brawo!!!) sobie nasz bohater i poszed│ spaµ w ciep│ym i miΩkkim │≤┐ku.
Nasta│ ╢wit nastΩpnego dnia. Zapowiada│a siΩ urocza pogoda. Kopalny przekrΩci│ siΩ na drugi bok i otworzy│ oczy. To co stwierdzi│ po przebudzeniu, to po pierwsze brak miecza pod zag│≤wkiem, po drugie w izbie na jednym z dw≤ch zydli stoj▒cych przy stole siedzia│ jaki╢ delikwent i popija│ piwo, po trzecie i ostatnie na stole sta│ ca│y anta│ek tego napoju.
- Nareszcie siΩ obudzi│e╢ - powita│ Kopalnego nie kto inny jak sam Borekiusz Przebieg│y, Mistrz Cechu Z│odziejskiego w Lidzbarku i nie tylko. - D│ugo trzeba by│o czekaµ. Mam dla ciebie propozycjΩ, korzystn▒ dla nas obu.
- Dobra, dobra, dzisiaj jest niedziela i nie koszΩ ┐adnego trawniczka - odpowiedzia│ zaspany jeszcze i lekko skacowany Kopalny.
- Nie wiem o jakim trawniczku m≤wisz, ale nie o to mi chodzi. ChcΩ ┐eby╢ wiedzia│, ┐e kasztelan Trzask Pierwszy i Ostatni chce sobie przy twojej pomocy umyµ rΩce. Jak tylko wykonasz ro botΩ jak▒ ci zleci│ i pojawisz siΩ na dworze w Lidzbarku, to zaraz myk do lochu - Borekiusz nala│ sobie piwa do kufla i wypi│ jednym haustem.
- Jak to? Przecie┐ mia│ mi daµ MirΩ za ┐onΩ, jak pokonam smoka.
- Terefere, obiecanki macanki a g│upiemu rado╢µ.
- No to co ja mam teraz biedny zrobiµ? - Kopalny przyssa│ siΩ do trzeciego ju┐ kufla piwa. Powoli zaczyna│o mu siΩ rozja╢niaµ w g│owie.
- Zr≤b tak jak poleci│ ci kasztelan, a potem odezwij siΩ do mnie, to damy tΩgiego │upnia temu Trzaskowi. Co powiesz na tΩ propozycjΩ?
- Chyba siΩ dogadamy - Kopalny odstawi│ od ust pusty kufel ju┐ po raz si≤dmy.
- WiΩc s│uchaj, zrobimy tak...
TrochΩ p≤╝niej Kopalny pogwizduj▒c weso│o szed│ za Bedem, prowadz▒cym do druida. Ju┐ po kwadransie marszu dotarli do grobli prowadz▒cej przez bagno. Na wiod▒cej grzbietem grobli ╢cie┐ce sta│ jaki╢ kole╢ ubrany w pow│≤czyst▒ czarn▒ szatΩ, oraz szpiczast▒ czapkΩ tego┐ koloru haftowan▒ w srebrne gwiazdy i ksiΩ┐yce. W lewej rΩce trzyma│ kostur.
- St≤jcie┐, bo kulΩ p│omienist▒ cisnΩ - zaskrzecza│ kole╢ i podni≤s│ praw▒ rΩkΩ do g≤ry. - Jam wielki adept czarnej magii, Wiewi≤riusz Bezlitosny. Przez groblΩ przejdzie tylko ten kto zgadnie moj▒ zagadkΩ. Czy jeste╢cie gotowi?
- Te ony╢ to czahownik. Co tehaz?
- Poczekaj, mam pomys│ - Kopalny u╢miechn▒│ siΩ s│odko. - Mo╢ci czarodzieju ja te┐ znam zgadywanki.
- To ╢wietnie, powiedz mi zaraz jak▒╢.
- Zgoda, ale jak nie zgadniesz to nas przepu╢cisz.
- No dobra, niech i tak bΩdzie.
- Jak to pijesz to od tego tyjesz?
- Eeee, nie wiem.
- Piwo! - krzykn▒│ Kopalny i ruszyli z Bedem dalej.
- Hej! Ale to ja mia│em zadawaµ zagadki! - Wiewi≤riusz z│apa│ siΩ za g│owΩ. - Poczekajcie! Co ja mam teraz zrobiµ?
- Zmie± zaw≤d. Zosta± zab≤jc▒ smok≤w.
- Ale gdzie mi szukaµ smoka? - zafrasowa│ siΩ magik.
- My idema na smoha - rzuci│ Bed. - Choda s name - i poszli razem.
Po sforsowaniu bagna dotarli do lasu i ju┐ po kilku minutach trafili na chatkΩ druida. Siwy facet ogromn▒ chochl▒ miesza│ w wielkim garze, mrucz▒c ca│y czas co╢ pod nosem. Gdy ekspedycja zbli┐y│a siΩ do niego, podni≤s│ g│owΩ.
- Czego siΩ tu szwΩdacie, nie macie innego miejsca? Id╝cie sobie st▒d, bo zawo│am nied╝wiedzia.
Kopalny podszed│ bli┐ej i na wszelki wypadek uk│oni│ siΩ nisko.
- Szanowny panie druidzie...
- Nazywam siΩ Kaczoramix - ┐achn▒│ siΩ druid.
- Szanowny mistrzu Kaczoramixie, przybyli╢my tu aby╢ nam pom≤g│ odnale╝µ smoka, kt≤ry pustoszy okolicΩ i sieje postrach - Kopalny zwietrzy│ zapach wywaru i pocz≤│ okropny g│≤d. Gdy ruid odwr≤ci│ siΩ na chwilΩ, aby podnie╢µ z ziemi kolejn▒ porcjΩ zi≤│ nasz bohater zaczerpn▒│ ca│▒ warz▒chwie i wypi│ jednym tchem. - Ale jestem przebieg│y. - pomy╢la│ sobie. Gdy Kaczoramix wr≤ci│ do kot│a i wrzuca│ zio│a do wywaru Kopalny zapyta│
- To zupka grzybowa?
- Nie. To nasiad≤wka na "wilka". - poinformowa│ druid. Kopalny zblad│ i wytrzeszczy│ oczy.
- To co z tym smokiem? Chcecie go znale╝µ? S▒ dwa miejsca gdzie gad mo┐e teraz przebywac. Pierwsze to jaskinia w g≤rach a drugie po│udniowe rubierze moczar≤w. Jest jeszcze jedna mo┐liwo╢µ, ale ma│o prawdopodobna. Smok polecia│ na g≤rΩ zwan▒ "Szczytem tajno╢ci".
- O chohoba. To ono hesce lata. - Bed nie by│ najwyra╝niej uszczΩ╢liwiony t▒ wie╢ci▒.
- No c≤┐, takie s▒ smoki. W dodatku nie tylko lataj▒ ale i ziej▒ ogniem - druid stara│ siΩ pocieszyµ jak tylko umia│. - Od biedy mogΩ z wami i╢µ i pom≤c.
- Dobra - powiedzia│ na g│os Kopalny, a po cichu pomy╢la│ "przyda siΩ kucharz". - Tylko gdzie i╢µ?
- Dla mnie sphawa je phosta idziewa...

No w│a╢nie, co powiedzia│ troll Bed? Jaki kierunek zaproponowa│ naszemu ╢mia│kowi? Swoje propozycje przy╢lijcie na kuponach, kt≤re znajdziecie wewn▒trz numeru, jak tylko mo┐ecie najszybciej. Maszyna do sortowania list≤w (wynalazek profesora D┐emika) chodzi na pe│nych obrotach, a to znaczy, ┐e losuje pierwszych szczΩ╢liwc≤w (nie myliµ ze SzczΩ╢liwicami - Kopalny), kt≤rzy otrzymaj▒ nagrody. Specjalne podziΩkowania dla Adriana za d│ugi list z kilkoma cennymi propozycjami.

Zn≤w straszny - Duch Serchi

[Poprzedni odcinek] [NastΩpny odcinek]


Strony opracowuj▒ SzymonideS, PePe i Maniaq
Opracowanie graficzne : Przemys│aw JΩdrzejczyk.
Webmaster : Jacek Ilczuk
? 1998 Gambler Online.